wtorek, 6 stycznia 2015

rozdział dwudziesty dziewiąty

Tydzień u mojego taty minął dość szybko. Nim się obejrzałam a już następnego dnia miałyśmy wracać. Przez ten tydzień sporo czasu spędzałyśmy z moimi dawnymi znajomymi. Ja co jakiś czas rozmawiałam z Krystianem i chyba wszystko było ok. Chociaż czasami miałam wrażenie, że jest jakiś zimny.Jakby rozmowy ze mną były z konieczności a nie przyjemności. Chyba znów mi się wymykał. A ja nie wiedziałam nawet czy mam o niego walczyć. Moje życie w ostatnim czasie naprawdę bardzo się zmieniło. Poznałam wielu nowych ludzi. Poznałam samą siebie. I fakt Krystian był mi potrzebny w głębi duszy to czułam. Ale czy mogę go zmusić, żeby był ze mną?  Żeby chciał mi wszystko mówić? Przecież to nienormalne, nic nie mogę zrobić jeżeli on tego nie chcę. Więc może pora pozwolić sprawą iść swoim torem? Może powinnam poczekać, aż czas sam wszystko pokaże. No bo jeżeli mu zależy to będzie walczył prawda? To będzie chciał mi to udowodnić. Przynajmniej taką mam nadzieje...


Już jutro wracamy do Wrocławia. To ostatni taki dzień i postanowiłyśmy spędzić go ze znajomymi. W pobliskiej knajpce umówiłyśmy się z Mają, Mateuszem, jego kolegami i koleżankami. Gdy wszyscy już się tam znaleźliśmy postanowiliśmy wybrać się na kręgle. Świetnie się bawiliśmy tylko mi coś nie do końca wychodziło. Oczywiście Mateusz chętnie mi pomagał i pokazywał jak grać. Przez ostatni tydzień naprawdę się do siebie zbliżyliśmy. Był dla mnie jak przyjaciel ale nic więcej. Wiedziałam, że to nie to. Mimo wszystko był naprawdę dobrym kumplem. Gdy wracaliśmy Mateusz i Wojtek postanowili nas odprowadzić do domu. Było chłodno, więc Mateusz postanowił dać mi swoją kurtkę, pomimo mojego sprzeciwu i tak mi ją nałożył na ramiona. Przez całą drogę się wygłupialiśmy, a chłopak obejmował mnie ramieniem. Gdy byliśmy już pod domem mojego taty, chłopak spojrzał w mojego oczy. Delikatnie się nachylił, ale odsunęłam się delikatnie. I właśnie w tym momencie zobaczyłam znane mi auto. Kierowca ruszył z piskiem opon. Gdyby nie to, że tak dobrze znam ten samochód nigdy nie uwierzyłabym, że Krystian tu był. Daga spojrzała na mnie zatroskana
- powiedz, że to nie on- powiedziałam cicho, mając nadzieję, że się przewidziałam
- chodź do środka- przyjaciółka złapała mnie za rękę i pożegnała się z chłopakami
- to on prawda?- powiedziałam gdy już byłyśmy w środku. Dalej byłam oniemiała
- tak mi się wydaje
- jezuu- powiedziałam zakrywając twarz
- kochanie nie zrobiłaś nic złego
- sama wiesz jak to mogło wyglądać- powiedziałam spoglądając na przyjaciółkę. Widziałam po niej, że dobrze rozumie o co mi chodzi. Obie wiedziałyśmy, że z perspektywy chłopaka mogło wyglądać tak jakby doszło do tego pocałunku.
- jutro sobie z nim wszystko wyjaśnisz
- ja muszę już teraz- powiedziałam wyciągając telefon. Już po chwili byłam na górze siedząc na łóżku. Pomimo wielu prób, nie mogłam się do niego dodzwonić. Po kolejnej próbie spostrzegłam, że teraz już nawet wyłączył telefon. Byłam zdołowana. Co on tu wgl robił? Czemu nie powiedział, że przyjeżdża i dlaczego Mateusz to zrobił myślałam, że wszystko między nami jest jasne. Najwidoczniej tylko z mojej stron. Potrzebowałam trochę czasu, zanim doszłam do siebie. Powoli zeszłam do salonu, gdzie siedziała Daga. Oglądała coś w tv
- i jak mała?- wzruszyłam tylko ramionami i usiadłam obok niej, w oczach mimowolnie pojawiły mi się łzy- zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży- powiedziała przyjaciółka głaskając mnie po głowie. W tym momencie do pokoju wszedł mój tata, odrazu uśmiechnęłam się do niego.
- co tam słychać dziewczynki?- zapytał dosiadając się do nas
- wszystko wporządku
- szkoda tylko, że musimy już jutro jechać- dodała Daga
- tak, też tego żałuje- powiedział mężczyzna. Wieczór spędziliśmy wspólnie, ja niejednokrotnie próbowałam dodzwonić się do Krystiana chłopak jednak nie odbierał ode mnie telefonu. Pomimo że nie zrobiłam nic złego, czułam się okropnie.
Gdy następnego dnia dojechaliśmy do domu było już po 20. W domu czekała na mnie mama
- cześć córeczko i jak było?- spytała gdy tylko mnie zobaczyła
- dobrze- posłałam jej uśmiech- miło było zrobić sobie takie krótkie wakacje
- napewno dobrze ci zrobiły- kobieta łagodnie się uśmiechnęła- zjesz może ze mną kolacje?
- nie jestem głodna ale dziękuje za propozycje
- no dobrze- po tych słowach kobiety poszłam na górę zanieść swoją torbę. Niedługo później zeszłam na dół
- mamo mogłabym gdzieś wyjść na chwile?
- jest już późno- powiedziała lekko zmartwiona
- muszę coś załatwić
- nie może to poczekać do jutra?
- to bardzo ważne ale obiecuje, że niedługo wrócę
- no dobrze- powiedziała w końcu nie do końca przekonana- ale wróć niedługo i dzwoń gdyby coś się działa
- dobrze i dziękuję- powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Skierowałam się na przystanek autobusowy i pojechałam w stronę domu Krystiana. Gdy stałam przed drzwiami jego domu wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi dziewczyna nieco młodsza ode mnie. Jak na swój wiek była przepiękna. Długie kasztanowe włosy pofalowane na dole delikatnie opadały na jej ramiona. Duże zielone oczy przyglądały mi się z zaciekawieniem a śnieżnobiały uśmiech przypominał mi uśmiech Krystiana.
- w czym mogę pomóc- spytała łagodnym głosem
- jest może Krystian
- nie od wczoraj go nie było
- a nie wiesz może gdzie mogę go znaleźć?- zapytałam z nadzieją, że może ona mi pomoże
- przykro mi, ale nie mam pojęcia gdzie jest, może spróbuj zadzwonić
- próbowałam niestety nie odbiera- powiedziałam zrezygnowana- ja już pójdę- posłałam jej uśmiech
- martwię się o niego, nie masz pojęcia gdzie może być?- dziewczyna wyglądała na zmartwioną
- sprawdzę jeszcze jedno miejsce, napewno niedługo wróci- powiedziałam i oddaliłam się.
  Nie wiedziałam gdzie może być chłopak. No dobra domyślałam się. Jednak były dwie możliwości. Albo wyścigi albo polana. W pierwsze miejsce nie miałam ochoty iść w drugie nie byłam pewna czy trafię. Jednak nie chciałam się poddać, musiałam z nim porozmawiać. Dlatego postanowiłam pojechać na polane. Jadąc tam byłam pełna obaw. Nie wiedziałam co zrobię gdy go tam nie będzie. Miałam jednak nadzieje, przecież gdzieś musiał być. Gdy dotarłam na polanę, nigdzie nie widziałam chłopaka. Usiadłam pod drzewem gdzie ostatnio mnie przyprowadził. Chciało mi się płakać. To miejsce kojarzyło mi się tylko z nim. Nie miałam pojęcia gdzie jest Krystian. Zaczynałam się już nawet martwić. Skoro od wczoraj nie wrócił, mogło mu się coś stać. Pojechał taki zdenerwowany. Przed oczami zaczęły pojawiać mi się czarne scenariusze. Po policzkach mimowolnie popłynęły łzy. Wyciągnęłam szybko telefon i jeszcze raz spróbowałam wybrać numer chłopaka jednak i tym razem telefon był wyłączony. Spojrzałam na wyświetlacz, który uświadomił mi, że jest już prawie 22. Napisałam więc szybko do mamy smsa, że jestem u Dagi i wrócę późno ale mam klucze i czy nie jest zła. Kobieta szybko odpisała, żebym tylko nie wracała sama. Nie miałam ochoty teraz wracać do domu. Chciałam posiedzieć sama, a to miejsce było do tego idealne. Robiło się już chłodno, dlatego podkuliłam nogi i owinęłam je swetrem, który miałam na sobie. Nawet nie wiem ile czasu siedziałam tak rozmyślając co dzieje się z chłopakiem. I o tym co między nami tak właściwie jest. Gdy spojrzałam na zegarek była już północ. Postanowiłam wracać do domu, byłam zmarznięta i zmęczona. Gdy wstałam usłyszałam szelest i czyjeś kroki, moje serce zaczęło bić mocniej a ja byłam przerażona. W ciemności nic nie było widać, oparłam się plecami o drzewo. Nie miałam pojęcia co mam zrobić, starałam się nie hałasować. Nagle z ciemności zaczęła wyłaniać się postać, im bliżej była tym lepiej było ją widać. Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, strach przejął kontrolę nad moim ciałem. Dopiero gdy postać była już naprawdę blisko spostrzegłam, że to Krystian. Chciałam się na niego rzucić, wyściskać go, po prostu poczuć jego bliskość. On jednak stał w bezpiecznej odległości, przyglądał mi się z obojętną miną
- co tu robisz?- zaczął, a jego ton był lodowaty
- szukałam cię- powiedziałam, czując jak w gardle rośnie mi gula- Krystian...
- niepotrzebnie- powiedział nie zmieniając barwy głosu
- to nie tak- chciałam do niego podejść, jednak on się cofnął
- a jak?- powiedział lekko drwiąc- twój były cię całuje bawisz się z nim w najlepsze i to nie tak?- mówił coraz bardziej zdenerwowany
- nie całowałam się z nim- ściszyłam swój głos- i nie bawiłam się w najlepsze
- nie? jakoś jak cię obejmował nie protestowałaś- mówił patrząc na mnie jak na wroga, po moich policzkach mimowolnie popłynęły łzy
- jesteś niesprawiedliwy- powiedziałam, nie chcąc dłużej tego słuchać, wyminęłam go i szłam przed siebie. Zaraz jednak mnie dogonił
- nie skończyliśmy- powiedział stanowczym głosem
- czego ty chcesz co?- powiedziałam wściekła- pojawiasz się mieszasz mi w głowie, po czym znikasz sobie, świetnie się bawisz ze znajomymi kiedy ja przechodzę piekło. Masz gdzieś co się ze mną dzieje. Pojawiasz się na trochę i znów znikasz. Nie masz nawet odwagi mi wszystkiego wyjaśnić. I w tym nie widzisz nic złego. Ale kiedy kolega tylko mnie obejmuje robisz o to aferę. Już się w tym wszystkim pogubiłam wiesz?- byłam zła, smutna i zrozpaczona, miałam gdzieś co on sobie pomyśli. Nie miałam już na to wszystko siły. Przecież to co ostatnio się dzieje jest chore. Czułam, że płacze i nawet nie próbowałam tego powstrzymać. Chłopak podszedł do mnie i przytulił do swojej klatki piersiowej. Nie wyrywałam się, potrzebowałam tego ciepła.
- przepraszam- powiedział cicho- masz racje jestem niesprawiedliwy. Po prostu kocham cie i boje się, że kiedyś cię stracę. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem- mówił gładząc moje włosy- jesteś inna niż wszystkie dziewczyny z którymi się spotykałem. Nie chcę cie stracić
- więc wyjaśnij mi wszystko
- nie dzisiaj
- a kiedy?- spojrzałam w jego oczy, a on musnął moje usta
- obiecuje, że niedługo aniołku- powiedział składając pocałunek na moim czole- a teraz pozwól, że odwiozę cię do domu, jest późno
- dobrze- powiedziałam dając się prowadzić.